Warszawa – serce Polski, centrum biznesowe, administracyjne i kulturalne kraju. Dla wielu Polaków to miejsce kojarzy się z większymi możliwościami zawodowymi i rozwojem osobistym. Niestety, dla coraz większej liczby mieszkańców stolica staje się także synonimem finansowego wyczerpania. Drogi wynajem, kolosalne czynsze, nieustanna presja zarobkowa – to rzeczywistość, w której codziennie funkcjonują tysiące warszawiaków. Warszawa staje się miastem wyłącznie dla tych, którzy mają dobrze płatną pracę. Reszta musi się gimnastykować, by w ogóle związać koniec z końcem.
Ania, 32-letnia higienistka stomatologiczna, mieszka w warszawskiej dzielnicy Mokotów. Dzieli 50-metrowe mieszkanie z koleżanką z pracy. Każda z nich ma do dyspozycji niewielki pokój, a łazienkę, kuchnię i balkon muszą dzielić. – „Nie jest to moje wymarzone życie, ale nie mam wyjścia. Samodzielne wynajęcie kawalerki to koszt rzędu 3500 zł miesięcznie z opłatami. To ponad połowa moich dochodów. Gdybym mieszkała sama, nie starczyłoby mi na życie” – mówi Ania.
Ania nie narzeka na brak pracy. Pracuje w trzech różnych gabinetach stomatologicznych, 6 dni w tygodniu, po 10 godzin dziennie. Jeździ z jednego końca miasta na drugi, często wracając do domu późnym wieczorem. – „Marzę o swoim mieszkaniu. Każdą nadwyżkę odkładam na wkład własny. Ale przy obecnych cenach nieruchomości nawet zebranie 100 tysięcy złotych zajmie mi kilka lat. A wtedy ceny mogą być już jeszcze wyższe” – dodaje.
Rynek najmu w stolicy przeżywa obecnie istny boom. Po pandemii i napływie obywateli Ukrainy, ceny mieszkań poszybowały w górę. Wynajęcie kawalerki w centrum Warszawy to koszt nawet 4000 zł. W dzielnicach takich jak Praga-Południe, Ursynów czy Wola trudno znaleźć cokolwiek poniżej 3000 zł. Do tego należy doliczyć opłaty za media, Internet, czynsz administracyjny oraz często opłaty za miejsce parkingowe. Dla osoby zarabiającej średnią krajową (około 6000 zł brutto, czyli 4300 zł netto), wynajem pochłania lwią część budżetu.
To powoduje, że wiele osób, tak jak Ania, musi szukać współlokatorów albo wręcz mieszkać kątem u rodziny. Komfort życia maleje, a poziom stresu związany z codziennymi wydatkami stale rośnie.
Warszawa kusi wysokimi zarobkami, ale rzeczywistość pokazuje, że aby „dobrze zarabiać”, trzeba mieć nie tylko doświadczenie, ale również wysokie kompetencje. Konkurencja na rynku pracy jest ogromna. Młode osoby, świeżo po studiach, często zaczynają od nisko płatnych stanowisk, które ledwo pozwalają na opłacenie pokoju, nie mówiąc już o oszczędnościach. Awans zawodowy i wzrost pensji przychodzi dopiero z czasem - czasem okupionym latami pracy, często ponad normę.
Ania przyznaje, że mimo iż pracuje w zawodzie, który wymaga specjalistycznej wiedzy i certyfikacji, jej wynagrodzenie nie pozwala jej na samodzielne życie w Warszawie. – „Czuję się jakbym ciągle była na dorobku, mimo że pracuję intensywniej niż wiele moich znajomych. Tu nie wystarczy być pracowitym. Trzeba być specjalistą, mieć relacje, szczęście i często również wsparcie finansowe z zewnątrz” – mówi.
Osoby, które mają własne mieszkania, przyznają jedno: ich życie wygląda zupełnie inaczej. Brak comiesięcznego obciążenia w postaci czynszu najmu pozwala na spokojniejsze planowanie budżetu, inwestowanie w siebie, edukację, podróże czy hobby. Dodatkowo, własne mieszkanie to często również forma inwestycji - zyskuje na wartości, może być źródłem dodatkowego dochodu z wynajmu lub zabezpieczeniem na przyszłość.
Dla osób wynajmujących, każde kolejne podniesienie czynszu przez właściciela mieszkania oznacza stres, konieczność zmiany lokum, często przeprowadzki co kilka lat i brak poczucia stabilizacji. Różnice między właścicielami a najemcami są coraz bardziej widoczne i coraz trudniejsze do zasypania.
Jeszcze kilka lat temu różnica między kimś, kto kupił mieszkanie, a kimś, kto je wynajmuje, nie była aż tak dramatyczna. Dziś te dwie grupy dzieli coraz większa przepaść ekonomiczna. Osoby, które zdążyły kupić mieszkanie przed wzrostem cen lub dostały je od rodziny, żyją na zupełnie innym poziomie. Ich miesięczne koszty są niższe, mają poczucie bezpieczeństwa, mogą planować przyszłość.
Z kolei ci, którzy dopiero próbują wejść na rynek nieruchomości, muszą zmagać się z gigantycznymi cenami, wymaganiami banków dotyczącymi wkładu własnego i zdolności kredytowej oraz coraz mniej dostępnymi kredytami hipotecznymi.
Czy Warszawa staje się miastem tylko dla dobrze sytuowanych? Coraz więcej mieszkańców twierdzi, że tak. Ci, którzy nie zarabiają powyżej średniej krajowej lub nie mają własnego M, często muszą rezygnować z niezależności, marzeń o własnym kącie i spokojnym życiu. Pracują więcej, zarabiają mniej i wydają większość dochodów na podstawowe potrzeby.
Warszawa – choć pełna możliwości – staje się miejscem, w którym za te możliwości trzeba zapłacić bardzo wysoką cenę. Nie tylko finansową, ale i psychiczną. Jak długo jeszcze mieszkańcy stolicy będą w stanie ją ponosić?